To jest jak ten oldschoolowy reality show Polsatu
Moja biografia to też walka dwóch światów
Rap gra to mój atut pusty stół
Nagram to bo irytuje mnie widok samego blatu
Sięgam do lodówki tam pół wódki się mrozi
A w sklepie słyszałem Ten Typ Mes się wozi
Odwróciłem się i mówię mu Powtórz to
I nic nie słyszę bo powiedział to dla sportu bo
Zawiść wyniósł z domu otóż to
I wtedy coś mówi mi Mes odpuść to
Co taki śmieć może myśleć kiedy widzi Typa
Bo to co widzi opiera się na stereotypach
Wyjmuję stówkę mam nową parę spodni
Reszta musi mi starczyć na parę tygodni
Mam go zbesztać bo myśli ze naprawdę mam sporo
Przestań on nie wie ze mam spodnie od Moro
Biorę to co moje mogę bo nie boję się krzyknąć
Na tych którzy chcą blokować moją przyszłość
Tylko prawdą naprawiam to co fałszem zepsute
To nie jest wejście jakimś marnym debiutem
Biorę to co moje mogę bo nie boję się krzyknąć
Na tych którzy chcą blokować moją przyszłość
Tylko prawdą naprawiam to co fałszem zepsute
To nie jest wejście jakimś marnym debiutem
Same mylne interpretacje i błędne wnioski
Skurwysyny nie zaglądają w mój jadłospis
Ale w tych kwestiach nie mam farta
Widzą mnie jak wychodzę z restauracji raz na kwartał
Co mogą wiedzieć o rachunkach i komornym
Pierdolone darmozjady myślą to potworny
Są odporni na zmiany sam powiedz
Wkurwia mnie taki bardziej nawet niż bananowiec
Bo robią z siebie honorowych patriotów
Ale to matki wyciągają ich z kłopotów
Uliczne przechwałki to jak słaby freestyle
Nawet uliczne przewałki robią na pół gwizdka
Ja robię z pięć lat w tym muzycznym światku
I mam świadków na to to nie dzieło przypadku
Dziś piję z tymi dla których hardcore to nie bębny
Ulica czy studio czas będzie Ci potrzebny
Biorę to co moje mogę bo nie boję się krzyknąć
Na tych którzy chcą blokować moją przyszłość
Tylko prawdą naprawiam to co fałszem zepsute
To nie jest wejście jakimś marnym debiutem
Biorę to co moje mogę bo nie boję się krzyknąć
Na tych którzy chcą blokować moją przyszłość
Tylko prawdą naprawiam to co fałszem zepsute
To nie jest wejście jakimś marnym debiutem
To na ulicy masz grać incognito
W studiu masz błyszczeć a nie być zwykłą cipą
Bo podziemie to przejściowy etap
Możesz przejść go w wielkim stylu lub na zawsze tam przepaść
Pamiętam to Ceube wydzwonił Mesa
Ze szczęścia na rozdanie matur poszedłem w dresach
Ten ortalion zdobyty dzięki wersom
To były pierwsze profity dzięki wersom
Nagranym na sprzęcie który budził rozpacz
Wiedziałem że mnie nie znudzi to i że nie mogę odpaść
I kiedy liczę blizny które mam od ciosów
I wciąż żyję myślę że znam już sposób
Na połączenie muzyki i tego że tak
Piję nagrywam omijam izbę przyjęć
Biorę to co moje mogę bo nie boję się krzyknąć
Na tych którzy chcą blokować moją przyszłość
Tylko prawdą naprawiam to co fałszem zepsute
To nie jest wejście jakimś marnym debiutem
Biorę to co moje mogę bo nie boję się krzyknąć
Na tych którzy chcą blokować moją przyszłość
Tylko prawdą naprawiam to co fałszem zepsute
To nie jest wejście jakimś marnym debiutem