Back to Top

Ostrość Video (MV)




Performed By: Ten Typ Mes
Length: 3:46




Ten Typ Mes - Ostrość Lyrics




Znowu przyniosę do domu przemokniętą gazetę
Ten kot który napłakał deszczem nie był raczej żbikiem niestety
To jakiś ostro zdołowany lew
Przechodząc obok mojej mamy bramy splash
Centymetr mija moją brew
Lecz pech jest dziś małomówny
Kropla z rynny kiedyś to na bank byłoby ptasie gówno
Nowa norma toczy obłęd
Od jakiegoś czasu dotyczą mnie głównie first world problems
Czekam na nowego Smarzowskiego tego brudu tego mięsa
Choćby w kinie mi potrzeba ten sam Mes się wałesa
Przez nocny szlak i
Młoda Alkopoligamia na pewno chce się napić
Nie dzwoni dziś włóczę się sam i czekam
Myśle ile czasu minie nim rozpłyną się po rzekach
Po nurtach nie za burtą w tym widzę sens
Jak Biggie w pierwszym intro I got big plans

Łapię ją wtedy kiedy trawi się kawa
Ostrość choć mam przecież minus dwa i pół
I widzę dalej niż na odległość rękawa
Wyciągniętego w stronę truskawkowych pól
Ty myślisz że to wszystko może pierdolnąć
W porządku życie przeciwnika doceniam
Ale w taki dzień nie pytam czy wolno
Strzepnąć mi odważniki z ramienia

Co to za uliczka
Wokół siebie nie dostrzegam nikogo
Ale nie jestem sam idąc w pojedynke to nowość
To totalnie epic albo całkiem w cipę
Jak na indywidualistę mam wcale niezłą ekipę
Reprezentują czynem słowem tęgo drinią
Widzisz takiego w akcji mówisz lepszy żbinio
Ryzyka proszę nie brać na dystans
Bo nie sztuka dostać szansę sztuka ją wykorzystać (serio)
Dziękuje mówcie mi Young Coelho not
W ogóle olejcie mnie niech majka przejmie LJ Kar
Ferajna Knap im daję napęd
Mam dość bycia jedynym który ma tylko zawód raper
Wykształcenie tekściarz stan cywilny producent
Jeśli kiedyś odejdę też z nowym fachem wrócę
Dawaj uda Ci się mnie przerosnąć
Nie wierzysz w to od razu rzuć mi lepiej kartki na kompost

Łapię ją wtedy kiedy trawi się kawa
Ostrość choć mam przecież minus dwa i pół
I widzę dalej niż na odległość rękawa
Wyciągniętego w stronę truskawkowych pól
Ty myślisz że to wszystko może pierdolnąć
W porządku życie przeciwnika doceniam
Ale w taki dzień nie pytam czy wolno
Strzepnąć mi odważniki z ramienia

Uspokajam puls
Zbieram do kupy nerwy
Których strzępy ktoś bez przerwy wydziera mi z ust
I łapię ostrość którą zgubił Paweł kiedyś
Bo zamiast za plecy to wolę patrzeć
W nieodgadniony przyszłości niebyt
Daję im kredyt zaufania gram łajzę
Czas nie hajs rządzi wszystkim wokół mnie ha bajzel w głowie
Nie rzucam piachem w tryby machiny
Ale wiem że ten biznes jest brudny i śliski jak winyl
Nie wiem co będzie za rok i nie wiem
Co będzie z tym hajsem uwierz
Nie wiem czy będzie na koks i nie wiem
Czy będzie na drinki w klubie
Ale dumnie obserwuję to i czuję że nim weźmie w łeb
Przed trepanacją rozjebie jak Mes wiesz
Wypuszczam ich jak dym z lufki
I patrzę jak lecą do góry jak chmury pod sufit
W sumie bariery nie są z naszej ligi
Mes mówił Biggie ja
Pieprz ten sufit sky's the limit
[ Correct these Lyrics ]

[ Correct these Lyrics ]

We currently do not have these lyrics. If you would like to submit them, please use the form below.


We currently do not have these lyrics. If you would like to submit them, please use the form below.




Znowu przyniosę do domu przemokniętą gazetę
Ten kot który napłakał deszczem nie był raczej żbikiem niestety
To jakiś ostro zdołowany lew
Przechodząc obok mojej mamy bramy splash
Centymetr mija moją brew
Lecz pech jest dziś małomówny
Kropla z rynny kiedyś to na bank byłoby ptasie gówno
Nowa norma toczy obłęd
Od jakiegoś czasu dotyczą mnie głównie first world problems
Czekam na nowego Smarzowskiego tego brudu tego mięsa
Choćby w kinie mi potrzeba ten sam Mes się wałesa
Przez nocny szlak i
Młoda Alkopoligamia na pewno chce się napić
Nie dzwoni dziś włóczę się sam i czekam
Myśle ile czasu minie nim rozpłyną się po rzekach
Po nurtach nie za burtą w tym widzę sens
Jak Biggie w pierwszym intro I got big plans

Łapię ją wtedy kiedy trawi się kawa
Ostrość choć mam przecież minus dwa i pół
I widzę dalej niż na odległość rękawa
Wyciągniętego w stronę truskawkowych pól
Ty myślisz że to wszystko może pierdolnąć
W porządku życie przeciwnika doceniam
Ale w taki dzień nie pytam czy wolno
Strzepnąć mi odważniki z ramienia

Co to za uliczka
Wokół siebie nie dostrzegam nikogo
Ale nie jestem sam idąc w pojedynke to nowość
To totalnie epic albo całkiem w cipę
Jak na indywidualistę mam wcale niezłą ekipę
Reprezentują czynem słowem tęgo drinią
Widzisz takiego w akcji mówisz lepszy żbinio
Ryzyka proszę nie brać na dystans
Bo nie sztuka dostać szansę sztuka ją wykorzystać (serio)
Dziękuje mówcie mi Young Coelho not
W ogóle olejcie mnie niech majka przejmie LJ Kar
Ferajna Knap im daję napęd
Mam dość bycia jedynym który ma tylko zawód raper
Wykształcenie tekściarz stan cywilny producent
Jeśli kiedyś odejdę też z nowym fachem wrócę
Dawaj uda Ci się mnie przerosnąć
Nie wierzysz w to od razu rzuć mi lepiej kartki na kompost

Łapię ją wtedy kiedy trawi się kawa
Ostrość choć mam przecież minus dwa i pół
I widzę dalej niż na odległość rękawa
Wyciągniętego w stronę truskawkowych pól
Ty myślisz że to wszystko może pierdolnąć
W porządku życie przeciwnika doceniam
Ale w taki dzień nie pytam czy wolno
Strzepnąć mi odważniki z ramienia

Uspokajam puls
Zbieram do kupy nerwy
Których strzępy ktoś bez przerwy wydziera mi z ust
I łapię ostrość którą zgubił Paweł kiedyś
Bo zamiast za plecy to wolę patrzeć
W nieodgadniony przyszłości niebyt
Daję im kredyt zaufania gram łajzę
Czas nie hajs rządzi wszystkim wokół mnie ha bajzel w głowie
Nie rzucam piachem w tryby machiny
Ale wiem że ten biznes jest brudny i śliski jak winyl
Nie wiem co będzie za rok i nie wiem
Co będzie z tym hajsem uwierz
Nie wiem czy będzie na koks i nie wiem
Czy będzie na drinki w klubie
Ale dumnie obserwuję to i czuję że nim weźmie w łeb
Przed trepanacją rozjebie jak Mes wiesz
Wypuszczam ich jak dym z lufki
I patrzę jak lecą do góry jak chmury pod sufit
W sumie bariery nie są z naszej ligi
Mes mówił Biggie ja
Pieprz ten sufit sky's the limit
[ Correct these Lyrics ]

Back to: Ten Typ Mes

Tags:
No tags yet