Zimowy wieczór
Na playu w wwolvensteina pięknie cisnę
W lodówce nie ma żarcia
Iść mi się nie chce nigdzie
Taką sytuację określiłbym jako repetycje
Głodny aż zaraz skręcę kiszkę
A nie chce kolejnej pizzy
Posiałem dietetyczny w biedre pod blikiem mam
Chleb żytni, oliwki, jajka sadzone dwa
W sklepowych alejkach krążę wzrokiem
W chwile to okiełznę
W kolejce do kasy będę trochę stał
A na kasie ty
Tryska tym entuzjazmem
Tak jakbym miął na mc jazdę
Trochę nadzwyczajnie
Jakby tyrało mu się w biedrze fajnie
Cieszy się ze to nie zakład karny
Szanuje I pytam się
Czy ma zielone linki, forwardy
Mówi ze nie wiec kikam do kasy
Po ni I wracam, mówię jest po kłopocie
Ku mojemu zdziwieniu typ podniósł oczy
I zmierzył mnie mocno wzrokiem
Pyta czy panie z kasy obok dała mi pety
Odpowiadam głowy skinieniem
Mówi to się kwalifikuje na zwolnienie
God dammet
Płace, zbywam milczeniem to
Stłąo się nie wiem co
Typ zmienił tu w oka mgnieniu ton
Wychodząc słyszałem jak kurwa wymamrotał
Może go jednak wkurw* ta robota
Dzień, dzień ubieram maskę
Jakby to było hallowin
Nas atakuje