Back to Top

Łatwo Upaść Nisko Video (MV)






Wice Wersa - Łatwo Upaść Nisko Lyrics




[ Featuring Grizzulah, B.R.O ]

Heeeejj
Ah

Słuchaj, słuchaj

Na tej drodze bywa ślisko
W jednej chwili tracisz wszystko
Wszystko, co masz
Tracisz, godność, instynkt i twarz
Cel jest jedyną misją
Bo łatwo upaść jest tak nisko
Czujesz tylko smutek, złość, wstyd
Prócz tego nie masz już nic

Mama powtarzała synu, mądrze życiem kieruj
Umysł zaplątany wciąż, gdzieś, w sieciach systemu
Zapał jeszcze zżerał trądzik, świat którym pieniądz rządzi
Trzymaj stały kurs, łatwo jest zabłądzić
Był wzorem studentów, prawo na uniwerku
W młodym wieku, miał kluczowe siedem sekund
Zwykły chłopak, choć w poezji był jak Puszkin
A wtedy domówki, fazy, ekstazy, trawa, lufki
Lubił proch, jarał staff, to nie był jego fach
Choć z dobrego domu, nie chodził dumny jak paw
Był zawsze dumą na imprezach rodzinnych
Póki nie zawisły sąd, nie okrzyknął go winnym
Dowody zbrodni, nieświadomy, miał w kieszeniach
Wyrok przypieczętowały, fałszywe pomówienia
Stracił wszystko co miał, w jedną chwilę
Usłyszał wycie syren, mianowany jako osiedlowy diler

Na tej drodze bywa ślisko
W jednej chwili tracisz wszystko
Wszystko, co masz
Tracisz, godność, instynkt i twarz
Cel jest jedyną misją,
Bo łatwo upaść jest tak nisko
Czujesz tylko smutek, złość, wstyd
Prócz tego nie masz już nic

Wszyscy go kochali, był na fali, ziomali
Pytali czy pije, pali, chętnie częstowali za nic
Choć oczekiwali od niego, że będzie im za to wdzięczny
że też kiedyś im za frajer, posypie trochę pieniędzy
On nie szczędził w słowach, koks, Cristal, Karaiby
Tłuste biby, nie rozkminiał, co by było gdyby
świat prawdziwy dla niego, to świat kłamstw, i oszczerstw
Gdzie dwulicowe kurwy, twym życiem wycierają mordę
Gruby portfel, wciąż nie dawał innym pokazać
że miał problem, kochał grać, pchać hajs w hazard
Kochał zdradzać, łamać życia kosztem swoich zasad
Nosił maskę wśród przesiąkniętych fałszem fasad
Kasyno mu zabrało wszytko, nagle w mgnieniu oka
Ze łzami w oczach walił pięściami, przeklinał Boga
Nie było przyjaciół, były tylko ściany puste
Gdy zawisł na sznurze, w swej komnacie luster

Na tej drodze bywa ślisko
W jednej chwili tracisz wszystko
Wszystko, co masz
Tracisz: godność, instynkt i twarz
Cel jest jedyną misją
Bo łatwo upaść jest tak nisko
Czujesz tylko smutek, złość, wstyd
Prócz tego nie masz już nic

Wyższe sfery, pulicery, literaci, laureaci
Wychowywał się w rodzinę gdzie ojciec za wszystko płacił
Na naukę kładł nacisk, by po maturze
Wysłać syna za granicę do znajomego po profesurze
Tam z trudem ucząc się języka, egzaminy w terminie zaliczał
Jeden z lepszych, jak podawała statystyka
Imprez unikał, wolał pisać
Przykładowe oczko w głowie każdego rodzica
Miał zwyczaj, cichy i nieznany nikomu
Lubił przypierdolić w nos jak siadał do grubego tomu
Trochę alkoholu, a w życiu wszystko zawirowało
Złamała go słabość, jego zuchwałość
Zaczął kłuć ciało, to go pogrzebało zza życia
Zaliczał artystyczne orgię, z kurwami zza winkla
A znaleziony przez ojca, na fotelu, w którym
Wyglądał jakby w trakcie zabiegu akupunktury

Na tej drodze bywa ślisko
W jednej chwili tracisz wszystko
Wszystko, co masz
Tracisz, godność, instynkt i twarz
Cel jest jedyną misją
Bo łatwo upaść jest tak nisko
Czujesz tylko smutek, złość i wstyd
Prócz tego nie masz już nic

Miała siedemnaście lat, była najładniejsza w klasie
Czasem poznawała świat, jego smak i każdą trasę
Pilna uczennica, która dziś robi za szmatę
Szkoła już jej nie zachwyca, w stringach ma czerwony pasek
I czuła się ciężko, życie jej nie zadowala
Chciała byś modelką na surnalach, to nie ta skala
Wybrała zdjęcia w portalach, do wzięcia tu od zaraz
Szuka szczęścia po lokalach, w miejscach robi pracę z ciała
Nie gadała z matką, a z ojcem raczej rzadko
I wyłączała telefon kiedy chłopak stał pod klatką
W oknach gasiła światło, nie była do końca szczera
Jedynie co wybiera, teraz, to numer dilera
I możesz nie wierzyć, to nie warte polemiki
Dziś jej droga to impreza, kluby, twarde narkotyki
To tak marne jak chodniki, które bez ludzi są puste
Dziwnie się czuje, patrząc jak teraz chodzi z wózkiem

Na tej drodze bywa ślisko
W jednej chwili tracisz wszystko
Wszystko, co masz
Tracisz, godność, instynkt i twarz
Cel jest jedyną misją
Bo łatwo upaść jest tak nisko
Czujesz tylko smutek, złość, wstyd
Prócz tego nie masz już nic
[ Correct these Lyrics ]

[ Correct these Lyrics ]

We currently do not have these lyrics. If you would like to submit them, please use the form below.


We currently do not have these lyrics. If you would like to submit them, please use the form below.




Heeeejj
Ah

Słuchaj, słuchaj

Na tej drodze bywa ślisko
W jednej chwili tracisz wszystko
Wszystko, co masz
Tracisz, godność, instynkt i twarz
Cel jest jedyną misją
Bo łatwo upaść jest tak nisko
Czujesz tylko smutek, złość, wstyd
Prócz tego nie masz już nic

Mama powtarzała synu, mądrze życiem kieruj
Umysł zaplątany wciąż, gdzieś, w sieciach systemu
Zapał jeszcze zżerał trądzik, świat którym pieniądz rządzi
Trzymaj stały kurs, łatwo jest zabłądzić
Był wzorem studentów, prawo na uniwerku
W młodym wieku, miał kluczowe siedem sekund
Zwykły chłopak, choć w poezji był jak Puszkin
A wtedy domówki, fazy, ekstazy, trawa, lufki
Lubił proch, jarał staff, to nie był jego fach
Choć z dobrego domu, nie chodził dumny jak paw
Był zawsze dumą na imprezach rodzinnych
Póki nie zawisły sąd, nie okrzyknął go winnym
Dowody zbrodni, nieświadomy, miał w kieszeniach
Wyrok przypieczętowały, fałszywe pomówienia
Stracił wszystko co miał, w jedną chwilę
Usłyszał wycie syren, mianowany jako osiedlowy diler

Na tej drodze bywa ślisko
W jednej chwili tracisz wszystko
Wszystko, co masz
Tracisz, godność, instynkt i twarz
Cel jest jedyną misją,
Bo łatwo upaść jest tak nisko
Czujesz tylko smutek, złość, wstyd
Prócz tego nie masz już nic

Wszyscy go kochali, był na fali, ziomali
Pytali czy pije, pali, chętnie częstowali za nic
Choć oczekiwali od niego, że będzie im za to wdzięczny
że też kiedyś im za frajer, posypie trochę pieniędzy
On nie szczędził w słowach, koks, Cristal, Karaiby
Tłuste biby, nie rozkminiał, co by było gdyby
świat prawdziwy dla niego, to świat kłamstw, i oszczerstw
Gdzie dwulicowe kurwy, twym życiem wycierają mordę
Gruby portfel, wciąż nie dawał innym pokazać
że miał problem, kochał grać, pchać hajs w hazard
Kochał zdradzać, łamać życia kosztem swoich zasad
Nosił maskę wśród przesiąkniętych fałszem fasad
Kasyno mu zabrało wszytko, nagle w mgnieniu oka
Ze łzami w oczach walił pięściami, przeklinał Boga
Nie było przyjaciół, były tylko ściany puste
Gdy zawisł na sznurze, w swej komnacie luster

Na tej drodze bywa ślisko
W jednej chwili tracisz wszystko
Wszystko, co masz
Tracisz: godność, instynkt i twarz
Cel jest jedyną misją
Bo łatwo upaść jest tak nisko
Czujesz tylko smutek, złość, wstyd
Prócz tego nie masz już nic

Wyższe sfery, pulicery, literaci, laureaci
Wychowywał się w rodzinę gdzie ojciec za wszystko płacił
Na naukę kładł nacisk, by po maturze
Wysłać syna za granicę do znajomego po profesurze
Tam z trudem ucząc się języka, egzaminy w terminie zaliczał
Jeden z lepszych, jak podawała statystyka
Imprez unikał, wolał pisać
Przykładowe oczko w głowie każdego rodzica
Miał zwyczaj, cichy i nieznany nikomu
Lubił przypierdolić w nos jak siadał do grubego tomu
Trochę alkoholu, a w życiu wszystko zawirowało
Złamała go słabość, jego zuchwałość
Zaczął kłuć ciało, to go pogrzebało zza życia
Zaliczał artystyczne orgię, z kurwami zza winkla
A znaleziony przez ojca, na fotelu, w którym
Wyglądał jakby w trakcie zabiegu akupunktury

Na tej drodze bywa ślisko
W jednej chwili tracisz wszystko
Wszystko, co masz
Tracisz, godność, instynkt i twarz
Cel jest jedyną misją
Bo łatwo upaść jest tak nisko
Czujesz tylko smutek, złość i wstyd
Prócz tego nie masz już nic

Miała siedemnaście lat, była najładniejsza w klasie
Czasem poznawała świat, jego smak i każdą trasę
Pilna uczennica, która dziś robi za szmatę
Szkoła już jej nie zachwyca, w stringach ma czerwony pasek
I czuła się ciężko, życie jej nie zadowala
Chciała byś modelką na surnalach, to nie ta skala
Wybrała zdjęcia w portalach, do wzięcia tu od zaraz
Szuka szczęścia po lokalach, w miejscach robi pracę z ciała
Nie gadała z matką, a z ojcem raczej rzadko
I wyłączała telefon kiedy chłopak stał pod klatką
W oknach gasiła światło, nie była do końca szczera
Jedynie co wybiera, teraz, to numer dilera
I możesz nie wierzyć, to nie warte polemiki
Dziś jej droga to impreza, kluby, twarde narkotyki
To tak marne jak chodniki, które bez ludzi są puste
Dziwnie się czuje, patrząc jak teraz chodzi z wózkiem

Na tej drodze bywa ślisko
W jednej chwili tracisz wszystko
Wszystko, co masz
Tracisz, godność, instynkt i twarz
Cel jest jedyną misją
Bo łatwo upaść jest tak nisko
Czujesz tylko smutek, złość, wstyd
Prócz tego nie masz już nic
[ Correct these Lyrics ]
Writer: Blazej Mydlowski, Jakub Birecki, Kamil Raciborski, Krzysztof Koldras, Marcin Wojciech Szczech, Piotr Honsza
Copyright: Lyrics © Sony/ATV Music Publishing LLC

Back to: Wice Wersa

Tags:
No tags yet