Chude ręce w kieszeniach
Podarte przykrótkie spodnie
Pod czapką tysiące marzeń
W portfelu miał ledwo drobne
Lecz zawsze z dumą w swym sercu
W oczach płonące pochodnie
Szedł zamyślony w swym świecie
Uśmiech rozdając pogodnie
Zawsze naiwność kusiła
By ludzi chwalić naturę
Choć go codzienność karała
Brudnym ludzkości butem
On nigdy marzyć się nie bał
Przechytrzył niejedną bestię
Leciał tym swoim latawcem
On
Więc Ty Też leć
Tam gdzie swoją widzisz tęczę
Złap w garść gwiazd blask
I załaduj nim kieszenie
Politykom nie ufał
Wolał poczytać baśnie
Tam zawsze słońce go grzało
I przepędzało bojaźnie
A pełne marzeń kieszenie
Płaciły za jego przygody
I zawsze pomocną rękę
Podawał kolejny człowiek
Choć teraz zmarszczek ma więcej
Wciąż pielęgnuje marzenia
Wciąż mu smakuje poranek
I radość w głowie niezmienna
Każde zwątpienie jest błahe
Smutki są tylko na chwilę
Taka jest jego siła
Chłopaka w przykrótkich spodniach