W naszym oddechu Zima marznie
Mróz nie bierze jej poważnie
Chcieli razem błądzić w bieli
Lecz się w sobie zapomnieli
W granat lasu uciekają
Grzejąc dłonie ciepłem słów
W czapy śniegu się wtulają
Rozdzwaniając sople z nut
Jego ślad ciężkich butów
Dwie pieczęcie kroku chłód
A jej ślady zamrożone
Znikających bosych stóp
W trzasku Mrozu w echu sów
Czasem cisza się rozniesie
By zamilknąć w Zimie znów
Śnieżną bielą usnąć w lesie
By Twój dom był ciepły jak granat lasu
A święta rozniesione ciszą