Porwaliśmy się na zdobycie wielkich gór
Herosi z dawnych lat służyli nam za wzór
Przez niebotyczną grań pięliśmy długo się
Niejeden odpadł tam, znajdując w dole śmierć
Po drodze hulał wiatr i sypał w oczy śnieg
Paraliżował strach, odbierał zmysły lęk
Lecz nie ustawał nikt, nawet w godzinie złej
Zaciskał pięści i śmiechem wołał: Hej!
Przepięknie jest
I tylko tlenu mniej
Przepięknie jest
I tylko tlenu mniej
A prowadziły nas Nadzieja, Wiara, Złość
Bo tam na dole Zła naprawdę było dość
I warto było iść, do góry wciąż się piąć
By sobą wreszcie być, by przestać karki giąć
I w czas wędrówki tej, był każdy z nas jak brat
Choć nie obyło się bez wiarołomnych zdrad
Lecz nie ustawał nikt, nawet w godzinie złej
Zaciskał pięści i ze śmiechem wołał: Hej!
Przepięknie jest
I tylko tlenu mniej
Przepięknie jest
I tylko tlenu mniej
Przepięknie jest
I tylko tlenu mniej
Przepięknie jest
I tylko tlenu mniej
Aż po tysiącach prób, przez przeraźliwą biel
Opłacił się nasz trud - osiągnęliśmy cel
Czuliśmy bicie serc i pod stopami szczyt
Gdzie pewne było, że przed nami nie był nikt
Lecz nie odezwał się tym razem żaden śmiech
Bo wszyscy padli tu, zajadle łapiąc dech
I dziwny jakiś był zwycięstwa słodki smak
Minęło parę chwil, aż ktoś wychrypiał tak
Przepięknie jest
I tylko tlenu brak
Przepięknie jest
I tylko tlenu brak
Przepięknie jest
I tylko tlenu brak
Przepięknie jest
I tylko tlenu brak