[ Featuring Pikers, Młody Zgred ]
Wstawać trzeba, ciągle biegać, a ty tylko chcesz wygody
Z roku na rok większe schody
Nigdy już nie będziesz nowy
Jak za długo zamuliłeś, na twe miejsce wejdzie młody, by od Ciebie więcej zdobyć
Nigdy już nie będziesz nowy
Ona nie chce słuchać więcej, już nie wchodzisz jej do głowy
Chciałaby coś jeszcze pożyć, nigdy już nie będziesz nowy
Nie będziesz już nowy nigdy i nikt nie jest nietykalny, nie unikniesz ziomek krzywdy
Kocham swoje bloki, ci sami od dziecka
Wjeżdżam se do Ciebie, jakbym nigdy nie wyleciał (co to jetlag)
Sześć koła na koks, tygodnie tak koszmarne, nie chciałem nic przespać
A ty nie strasz
To jest jakieś nie bardzo, jedyny drill w Polsce to mieszanie fety wiertarką
Taki z Ciebie Pop Smoke jak z tego drugiego hardkor
Gdzie masz te miliony? Może weź się podziel z matką
A te punkowe rapy, to gdy byłem na bombie, wyruchałem w dupę tą stylówę, nim ją skumał ktokolwiek
Jestem ojcem chrzestnym tego stylu, traktuj mnie jak topole
Jak Ci się nie podoba, to se chujem lepiej zatkaj mordę
Bombel, chodzi o to, by wyjebać ze złotem
Ale jak twój stary to pies, ty nie urodzisz się kotem
Ziombel, tam i z powrotem, taka praca, co rzucam to wraca
Zrobię siano i ha-ha
Zrobię siano i pa-pa
Wstawać trzeba, ciągle biegać, a ty tylko chcesz wygody
Z roku na rok większe schody
Nigdy już nie będziesz nowy
Jak za długo zamuliłeś, na twe miejsce wejdzie młody, by od Ciebie więcej zdobyć
Nigdy już nie będziesz nowy
Ona nie chce słuchać więcej, już nie wchodzisz jej do głowy
Chciałaby coś jeszcze pożyć, nigdy już nie będziesz nowy
Nie będziesz już nowy nigdy i nikt nie jest nietykalny, nie unikniesz ziomek krzywdy
Ona tańczy, ale Pik struty
Siedzi na kwadracie i dyktuje w pysk nuty
Nie mogę pozwolić, by mnie zjadły mikrusy
Jak podjadę z tym tematem, to mi czyść buty
Nie chcę nawet słuchać o tym, że się wbić musisz
Kiedyś byłem w Ciebie, teraz w mój styl wczuty
Po co burzyć, skoro dalej chcesz się rano budzić, a nerwicę mam od ludzi
Chciałbym Cię wykluczyć i nie zjadłyby wyrzuty
Bo jak dla mnie nie to nie wiem, łeb se rozbije o ziemię
Piotrek nawinie to lepiej, zobacz jak żyje podziemie
Kleję jak na poczcie karton, ślę to wam, być może warto
Giniesz, jeśli kończysz z walką, przyjdzie czas, by pogrzebać to
Odchodów nie dotykam, bo wywietrzyłem bąki dawno
Wiesz, to płynie mordo, wartko, tak, że kończę z mokrą kartką
Te nijakie bloki matkom, pcham na siłę to niejadkom
I kij w dupy obcym bandom, Pik jest struty, ot co bardzo
Wstawać trzeba, ciągle biegać, a ty tylko chcesz wygody
Z roku na rok większe schody
Nigdy już nie będziesz nowy
Jak za długo zamuliłeś, na twe miejsce wejdzie młody, by od Ciebie więcej zdobyć
Nigdy już nie będziesz nowy
Ona nie chce słuchać więcej, już nie wchodzisz jej do głowy
Chciałaby coś jeszcze pożyć, nigdy już nie będziesz nowy
Nie będziesz już nowy nigdy i nikt nie jest nietykalny, nie unikniesz ziomek krzywdy