Back to Top

Dom Zły Video (MV)






Michał Jurek - Dom Zły Lyrics




Była koleżanką mojej ciotecznej siostry
Znam to z opowiadań, niebieskie oczy, blond włosy ładne
Zwinięty banknot zwykła nosić na wszelki wypadek zawsze
Bo zawsze może trafić się balanga
Jej ojczym bił ją, jej ojciec odszedł z inną
Lubiła w nocy mieszać nosy z wódką, potem z heroiną
Wpadłem na krótko, kupiłem siostrze wino
Ona wpadła się wygadać, że jej nie układa się z rodziną
Na twarzy blada, reszta bardziej latino
Pod okiem blady siniak, coś jak tygodniowe limo
Rzuciła szybko, że już spada, choć jest miło
I wiedziałem skąd ta Prada, gdy podjechał po nią limuzyną
Minął rok i słuch po niej zaginął
Podobno hera i koks były tym co ją zabiło
Widziałem ją raz, w jej oczach widząc łzy
A jej życie to nie film, choć tytuł jej zna - Dom Zły

"Jak dziewczyna jest ładna i w ogóle atrakcyjna
To musi swoje atuty wykorzystywać
Swoją atrakcyjność, nie?"

Dwóch zgredów ze śródmieścia poszło z piwkiem jak zwykle na winkiel
Postać pod klepem, wypić browar, walnąć setę
Gdy pili i palili, podbił do nich obcy typ
Postawił flachę i zaprosił na swoją metę
Siedzieli w salonie przy stole i pili gorzałę
Gdy gospodarz mieszkania złapał jednego za pałę
Był pedałem i miał patent, stawiał flachę
Ściągał meneli na chatę, by robili mu lachę
Tym razem to krew trysnęła na sweter
Zgredy wybiły mu z głowy pedalskie akcje taboretem
Leje się krew i gorzała
Obcinają mu łeb nożem, by psy nie rozpoznały ciała
Makabra, nie mogą przeciąć kręgosłupa
Na zmianę szabrują, piją i kroją trupa
Nagle jeden wpada na pomysł genialny
By wrzucić go do wanny i polać czymś łatwopalnym
Kolejna lufa i tak zrobili, wrzucili trupa do wanny i podpalili
W jednej chwili zajęła się kotara, ręczniki i pół ściany
Oni byli najebani i nic nie ogarniali
Sąsiedzi poczuli smród i zobaczyli dym
Wezwali straż pożarną i psy, (Dom Zły)
Pijane zgredy opuszczały z dźwiękiem syren i w panice
Łamiąc sobie nogi, skacząc z okna na ulice

Umarł! Nie żyje!
Po doktora trzeba nie?
Wiesiu nie pierdol! On już na tamtym świecie!

Patrzę na innych ludzi i ich domy
Nieletnie prostytutki i napierdalane żony
I myślę, że mój dom, chociaż nie był dobry
Dopierdolił mi, ale w granicach normy, (Co jest normą?)
Mam za mało tolerancji, daleko mi jest do elegancji Francji
Bo moja tolerancja ma jednak granice
Księdzom pedofilom wsadzam w dupę gromnice
(W imię czego?) milczą potem rodzice na własne życzenie
Zrzucają w piekle kotwice
Jak ludzie w domach mają potem się szanować
Skoro takie rzeczy robią słudzy boży w domu Boga?
Zupa bywała za słona, Ty miałeś wielkie oczy
Masz skromne życie? Orient, by się nie stoczyć
Nie przynoś do domu syfu, otrzep buty z gnoju
Wolisz Dom Zły? Spierdalaj z tego pokoju!
[ Correct these Lyrics ]

We currently do not have these lyrics. If you would like to submit them, please use the form below.


We currently do not have these lyrics. If you would like to submit them, please use the form below.




Była koleżanką mojej ciotecznej siostry
Znam to z opowiadań, niebieskie oczy, blond włosy ładne
Zwinięty banknot zwykła nosić na wszelki wypadek zawsze
Bo zawsze może trafić się balanga
Jej ojczym bił ją, jej ojciec odszedł z inną
Lubiła w nocy mieszać nosy z wódką, potem z heroiną
Wpadłem na krótko, kupiłem siostrze wino
Ona wpadła się wygadać, że jej nie układa się z rodziną
Na twarzy blada, reszta bardziej latino
Pod okiem blady siniak, coś jak tygodniowe limo
Rzuciła szybko, że już spada, choć jest miło
I wiedziałem skąd ta Prada, gdy podjechał po nią limuzyną
Minął rok i słuch po niej zaginął
Podobno hera i koks były tym co ją zabiło
Widziałem ją raz, w jej oczach widząc łzy
A jej życie to nie film, choć tytuł jej zna - Dom Zły

"Jak dziewczyna jest ładna i w ogóle atrakcyjna
To musi swoje atuty wykorzystywać
Swoją atrakcyjność, nie?"

Dwóch zgredów ze śródmieścia poszło z piwkiem jak zwykle na winkiel
Postać pod klepem, wypić browar, walnąć setę
Gdy pili i palili, podbił do nich obcy typ
Postawił flachę i zaprosił na swoją metę
Siedzieli w salonie przy stole i pili gorzałę
Gdy gospodarz mieszkania złapał jednego za pałę
Był pedałem i miał patent, stawiał flachę
Ściągał meneli na chatę, by robili mu lachę
Tym razem to krew trysnęła na sweter
Zgredy wybiły mu z głowy pedalskie akcje taboretem
Leje się krew i gorzała
Obcinają mu łeb nożem, by psy nie rozpoznały ciała
Makabra, nie mogą przeciąć kręgosłupa
Na zmianę szabrują, piją i kroją trupa
Nagle jeden wpada na pomysł genialny
By wrzucić go do wanny i polać czymś łatwopalnym
Kolejna lufa i tak zrobili, wrzucili trupa do wanny i podpalili
W jednej chwili zajęła się kotara, ręczniki i pół ściany
Oni byli najebani i nic nie ogarniali
Sąsiedzi poczuli smród i zobaczyli dym
Wezwali straż pożarną i psy, (Dom Zły)
Pijane zgredy opuszczały z dźwiękiem syren i w panice
Łamiąc sobie nogi, skacząc z okna na ulice

Umarł! Nie żyje!
Po doktora trzeba nie?
Wiesiu nie pierdol! On już na tamtym świecie!

Patrzę na innych ludzi i ich domy
Nieletnie prostytutki i napierdalane żony
I myślę, że mój dom, chociaż nie był dobry
Dopierdolił mi, ale w granicach normy, (Co jest normą?)
Mam za mało tolerancji, daleko mi jest do elegancji Francji
Bo moja tolerancja ma jednak granice
Księdzom pedofilom wsadzam w dupę gromnice
(W imię czego?) milczą potem rodzice na własne życzenie
Zrzucają w piekle kotwice
Jak ludzie w domach mają potem się szanować
Skoro takie rzeczy robią słudzy boży w domu Boga?
Zupa bywała za słona, Ty miałeś wielkie oczy
Masz skromne życie? Orient, by się nie stoczyć
Nie przynoś do domu syfu, otrzep buty z gnoju
Wolisz Dom Zły? Spierdalaj z tego pokoju!
[ Correct these Lyrics ]
Writer: Michal Olszanski, Jerzy Piotr Wronski, Michal Jurek, Jan Pawel Kaplinski, Wojciech Sosnowski
Copyright: Lyrics © Sony/ATV Music Publishing LLC


Tags:
No tags yet