Oczy wbite w pustkę
Choć za oknem tyle barw
Tam podróż trwa
Z miasta do miasta
Od słowa do słowa
Zastyga zastyga
Na bezludnym niebie
Zastyga zastyga
W błękitnej ciszy
Nie kocha niczego
Rozpływa się w ciszy
Nieznośnej ciszy
Stoi obojętnie
Wobec okna i świata
Słowa nie przechodzą przez gardło
W oceanie bez brzegu
Zastyga zastyga
W swoich czterech twarzach
Zastyga zastyga
W myślach skłębionych
Nie kocha nikogo
Rozpływa się w myślach
Nieznośnych myślach
Słońce topi ciało
Jasne włosy i dłonie
W miejskiej samotni
Tyle lęków i bólu
Pamięta ten dzień
Zastyga