Chciałem być najtwardszy w klasie
Pisać wiersze i piosenki w międzyczasie
Dziś widzę że regularnie tracę zasięg
Znowu trochę rock and rolla w życiu inaczej nie da się
Jestem zamknięty w klatce
Która zbudowaliśmy razem mam tutaj atrakcje
Tobie udało się z niej wyrwać brawo
Ja wieczorami czuje się cholernie słabo
Rzucam na bok jakieś rzeczy które przyciągają flesze
Bo mam prawo nie zaprzeczysz chociaż trochę poczuć reset
Pewnie wielu z tych emocji w sobie już więcej nie wskrzeszę
Pewnie myślisz że mi dobrze kurwa zobacz jak się cieszę
Zbieram ciała z bitwy pola
Muszę jeszcze je pochować przeżyć stratę no i olać
To że znów się nie udało jakby czuwał nad tym diabeł
Tym razem nikt mi nie powie że nie próbowałem nawet
Jeszcze parę drinków wiesz
Tuzin nieprzespanych nocy suchych męskich łez
Potem znowu będę biec
No chyba że wykończy mnie tu wcześniej stres
Jeszcze parę drinków wiesz
Tuzin nieprzespanych nocy suchych męskich łez
Potem znowu będę biec
No chyba że wykończy mnie tu wcześniej stres
Znowu pływam olimpijsko
W centrum bywam jak ognisko
Niech ten rok się kończy szybko
Zanim coś się stanie po co znowu widowisko
Częstują mnie serum szczęścia
Nie chce tego syfu ale jak co wiesz gdzie mieszkam
Wystarczy dobra butelka
Film o zabijaniu jakiś albo niezły serial
Bo się spełnią przepowiednia że czeka mnie raczej ciemnia
Ja tu chciałem coś wyjaśniać a nie jedynie oczerniać
Dzisiaj widzę że to nie gra wyczerpała się bateria
Jeśli mamy żyć tu w nerwach lepiej to po prostu przerwać
Kończę rok krokiem do tylu
Słucham "Pleśni" od Guziora albo "Homeless Boya" Przyłu
Chyba nie ma dla mnie zmiłuj
Schowam się na trochę w cieniu jeśli chcesz to sobie bryluj
Jeszcze parę drinków wiesz
Tuzin nieprzespanych nocy suchych męskich łez
Potem znowu będę biec
No chyba że wykończy mnie tu wcześniej stres
Jeszcze parę drinków wiesz
Tuzin nieprzespanych nocy suchych męskich łez
Potem znowu będę biec
No chyba że wykończy mnie tu wcześniej stres
Nie żałuj mnie bo dobrze spędziłem ostatnia noc
Nie żałuj mnie sam wybrałem sobie taki los
Wódka o smaku wolności raczej bije w pysk
Nie mów o braku godności kurwa nie nie dziś
Znowu idę na terapię
Jeśli ta mi nie pomoże to znaczy że nie potrafię
Na wszelki wypadek dzięki
Każdemu kto odważył się na podanie mi ręki
Nie jestem żadną legendą
Jestem zgubą i ruiną niewypałem albo klęską
A moje ego zwiedza kosmos
Wiszę lata już nad ziemią czas się odciąć
Pozwól mi pogubić buty
Może miłość to trucizna skoro jestem jak zatruty
Znowu przez życie wypluty
Będę pił pisał po nocach i nagrywał jakieś smuty