Wczesny wieczór, bo zimowy
Jutro wolne od roboty
Ale jeszcze tyle ważnych spraw
Pozałatwiać trzeba w mieście
Wydać złotych sto i dwieście
Na okazje dawno minął czas
Poprzepychać się na schodach
Pozłorzeczyć w samochodach
Bo akurat teraz wielki ruch
A w dodatku ciągle śnieży
Zasypuje ślady świeże
Cierpliwości świętej na to brak
Jaki mroczny duch
Zapędził nas aż tu?
Tu już dawno nie było kolędników
A ludzie tacy jakby znikąd
Ta gwiazda świeci - komu?
Ktoś może czeka po kryjomu?
Ta gwiazda niesie w świat nadzieję
Czasem potrzeba tak niewiele
Więc niech ta gwiazda świeci
Może ją ujrzą nasze dzieci?
Za ileś lat
Nikt nie pyta, gdzie się skryła
Niebogata ta rodzina
Co nie miała grosza na swój kąt
Oni bez wszystkiego tego
Nam niezbędnie potrzebnego
Tak już dawno i daleko stąd
A my teraz mamy swoje
Nowoczesne niepokoje
Chociaż metraż nam znacząco wzrósł
W tym metrażu się zaczyna
Nasza dzienna szarpanina
Czy na minus pisać ją czy plus?
I tak mija rok
Nad nami czarna noc
Tu już dawno nie było kolędników
I ludzie tacy jakby znikąd
Ta gwiazda świeci - komu?
Ktoś może czeka po kryjomu?
Ta gwiazda niesie w świat nadzieję
Czasem wystarczy tak niewiele
Więc niech ta gwiazda świeci
Może ją ujrzą nasze dzieci?
Za ileś lat