[ Featuring Triple Impact ]
Rychu Peja SoLUfka
L.A. White House
Na powierzchni tak
Stary wyga rapu wciąż się param tym rzemiosłem
Nadal Charlie Charlie jak u Ani Dąbrowskiej
Nadal jest postęp bo ja sam odczuwam progres
Nowy rok i nadzieje na najlepszy w życiu okres
Siedzę wygodnie i planuje swoją przyszłość
Piszę tekst o tym jak będzie a nie o tym jak było
Grzeszne życie się skończyło teraz Richie na powierzchni
Z dala od bez sensu życia codziennego wierz mi
Że się odechciewa bytu który pozbawia godności
Z dala od złości próżności i samotności
Ja spragniony tej miłości bo tak bardzo jej pragnąłem
W hektolitrach goudy utopiony tak płynąłem
I sam nie wiem skąd wziąłem tę siłę by się zatrzymać
Widocznie w tym wrażliwcu drzemie niespożyta siła
Chcę żyć bo kocham życie chociaż chciałem je zrujnować
To wychodzę na powierzchnię z Boską pomocą zobacz
I wychodzę na powierzchnię bo na dnie było nieźle
Chcesz to w syfie grzęźnij ja ci powiem nie ugrzęznę
Zwykły śmiertelnik który błądził dziś to pewne
Że wychodzę na powierzchnię i czuję się z tym świetnie
I utrzymam się na wierzchu chociaż ciężko być na szczycie
Kariera jest jak stryczek dla tych nie stabilnych życiem
Bo me życie to coś więcej niż nagrywki i koncerty
Moje dupy moje kace moje traumy jestem dzielny
'06 duchowo mocny za pożycie wielkie dzięki
Nie wiem komu podziękować że nie wleciał nóż do ręki
Ten co w rapie zdobył wszystko walczy o swe człowieczeństwo
Czarny pijak to przekleństwo moje życie szaleństwo
Tyle to poznańskie księstwo gdzie na jego zapleczach
Rujnowałem sobie życie ten co z bólu wył ryczał
Nie chciał żyć mówiąc nic dobrego mnie nie spotka
Myślał na poważnie o pobycie w ośrodkach
Bo czułem tam od środka że już gasnę że odejdę
Potrzebowem wsparcia gdy tak sam cierpiałem baby
I wychodzę na powierzchnię bo na dnie było nieźle
Chcesz to w syfie grzęźnij ja ci powiem nie ugrzęznę
Zwykły śmiertelnik który błądził dziś to pewne
Że wychodzę na powierzchnię i czuję się z tym świetnie
Pijąc sok żurawinowy bez wódki odganiam smutki
Życie na powierzchni temat piękny to choć nudny
Szaleć na trzeźwo trzeźwym okiem się przyglądać
Znam radość życia nadchodzę pełen spontan
Mroczne czasy na osiedlu gdzie robiłem z siebie śmiecia
W moim domu wiało chłodem ja wolałem biuro Miecia
Plotkowali że odleciał ja odpowiem wylądował
W mojej sytuacji każdy by się rozchorował
I pewnie bym żałował brnął w to bagno tak bez końca
Bez nadziei na ratunek tak człowieka zgnoić można
Szczęśliwy człowiek co w imię miłości doznał
Tyle bólu upokorzeń że chciał umrzeć rozpoznaj
Uroniła byś choć łzę stojąc tuż przy mojej trumnie
Często w to wątpiłem więc wybiera życie skurwiel
Wśród bliskich na powierzchni nie masz o tym pojęcia
Sama nie wiesz co tracisz już nie mówię bądź przeklęta
I wychodzę na powierzchnię bo na dnie było nieźle
Chcesz to w syfie grzęźnij ja ci powiem nie ugrzęznę
Zwykły śmiertelnik który błądził dziś to pewne
Że wychodzę na powierzchnię i czuję się z tym świetnie
Toksyczny syf który moje życie zepsuł
Toksyczny syf
Toksyczny syf który moje życie zepsuł
To nie dla mnie wolę prościej
Napisać i złożyć całą prawdę