Władza władza władza władza
Kto mi Ciebie kochać
A gdyby tak zrobić dzień zemsty
Tym co mnie atakują bezsensem
Siłom które testują cierpliwość
I kryją się za murem gdzieś wiodąc żywot
Na początek może straż miejska
Zemsta jej godzina nadejszła
Wypisałeś mandat bucu
Choć ja i moja banda bucu
Nie robiliśmy żadnej grandy w płucu
Niejednym był dym ale to szlugi only
Dlaczego nas tak nie lubisz
Dłońmi układasz gesty grozisz spojrzeniem
Władza zdeprawuje nawet taki pień pieniek
Wyśledzę leszcza poczekam aż zdejmie insygnia
Wróci do swojej żony dumę upłynniać
Zacznę wtedy walić pięścią w drzwi
Powiem
Hałasujesz bucu i przeszkadzasz zasnąć mi
Oddam wam swój czas niech stracę
Oddam wam ten hajs zapłacę
Lecz odbiorę wam ten władczy uśmiech
Pewnego dnia pewnego dnia
Pewnego dnia odbiorę przeszłość z pompą to easy
I ubiorę cię w pewność skąpo szaty króla
To nie gangsterka jak w Compton nie Eazy E
Ale patrz gdzie to poszło
Za moją prośbą minister zajmie się edukacją
Wpisze Serwus w kanon lektur nie dasz rady z interpretacją
Wpadnę na lekcje ci zjem intelektem
By te małoletnie sraki miały bekę
A twój szpetny ryj zalał się pąsem
Jesteś krewna mi wstyd więc potrącę
Ci z konta trochę i tak mnie nie lubisz
A prywatny fiskus rozlicza długi dziś
Odpuszczam dyskurs szybko się zgubisz w nim
Jestem ten wisus co pamięć ma jeszcze niezłą
Narobiłaś mi syfu w dzień siedemnastych urodzin
Na liście niezałatwionych przecinam kreską Cię
Oddam wam swój czas niech stracę
Oddam wam ten hajs zapłacę
Lecz odbiorę wam ten władczy uśmiech
Pewnego dnia pewnego dnia
Halo
Nieważne skąd mam ten numer
Będę z twoim uchem długo jak dobre perfumy
No homo ale czy może zechciałbyś łyknąć promo
Rzekomo znasz się na tym jak w rozmowie ludzi omotać
Brać każę ci wszystkie moje płyty tanio
Zmierz się sam z natręctwa otchłanią
I zanim wydasz irytacji okrzyk
Poczujesz jak to jest
Nie chcieć zmienić telefonu na nowszy
Bitch z tobą finito inny cel mam
Moje miasto wygląda jak screen z pudelka
A dlaczego tak
Ktoś przecież
Decyduje że billboardy mogą stać i szpecić
Urzędasie w twoją wolną niedzielę
Znajdę twój dom i cały obkleję
Jakby Guliwer czytał Galę i rzucił ją za siebie niedbale
Ja tak widzę to stale
Oddam wam swój czas niech stracę
Oddam wam ten hajs zapłacę
Lecz odbiorę wam ten władczy uśmiech
Pewnego dnia pewnego dnia