Media ciągle mówią mi o kryzysie
Kryzys kryzys kryzys już chyba zapomniałem co znaczy to słowo
Co w ogóle ono oznacza
Chyba znaczy że skoro teraz jest kryzys to wcześniej nie było gorzej
Mm a pamiętacie jak było wcześniej
Mam tu parę screenshotów
Mojego siostrzeńca nie było wtedy jeszcze w planach
A dla brata punk był czymś więcej niż łażeniem w glanach
Jakoś wtedy zmarł dziadek nie płakałem specjalnie
Brak więzi czyni umieranie dopuszczalnym
Rodzice w ratowaniu życia brali udział
Więc oczywiste było dla mnie dobro tkwiące w tych ludziach
Wokół
Był papież solidarność rety
Nie potrzebowałeś lunety by dostrzec autorytety wtedy
Strach o jutro pachniał jak rewolta;
W koronie lub jej braku nie chodziło o stylówę orła
Ja dzieciak nie żebym cierpiał
Nienawidziłem milicji ale skupiałem się na smerfach
Malczyk naród dla mnie walczył o postęp
Żeby z TV zabrać syf dyktowany przez Moskwę
Daleko dzieci miały Atari
Ja marzyłem by pobawić się orderem dziadka Virtuti Militari
Mój siostrzeniec miał wtedy ledwie kilka wiosen
Brat po ślubie też wkrótce miał pójść za ciosem
Wolność była za darmo resztę musiałeś kupić
Ideały były żywe ale swąd wokół trupi
Nikt nie widział w politykach przedłużenia poglądów
Błagam wygrałby szatan za obniżkę cen prądu
Waluta za nią krzywe logo na butach
Z bazaru i sny o tym że któraś zechce ssać fiuta nazajutrz
Mi lecz to nie czasy dla chudzielców
Na mieście liczyły się mięśnie nie muzyka w sercu
Agresjadużo agresji wtedy
Kradzieże patrz szerzej Nie z nudów a z biedy
Nawet jeśli była praca to w kieszeni halny
Wczasy w górach nielicznym może śniły się palmy
W telewizji łgali głównie w reklamach
Bo polityk dla Polaka wtedy każdy kłamał
Mój siostrzeniec zaczyna już ogarniać panny
Brat ma cztery dychy dla mnie jest idolem jak dawniej
Jeśli jest strach o jutro to o jakość nie byt
Pracowaliśmy ciężko wczasy pod palmą that's it
Nagle starcza czasu na poglądy dyskusja grząska
Lub przemoc bo groźni chłopcy już nie idą do wojska
Autorytety już chyba wolę echo
Bo jeśli wskażę jakiś mogę wywołać rechot
Kłamstwo powtórzone przez milion postów
Goebbels w pudle z sosny leży zazdrosny
A ja przeglądam pamiątki po dziadkach
Jak każdy z nich by o życie dziś zadbał
Działania mej familii i moje konsekwencje
Nie zrzucę ich na wojnę system czy najeźdźcę
Nie chcę tego wyrażam niezgodę
Na to że w telewizji widzę tylko pogodę
W autobusie z cmentarza jest mi głupio i wstyd
Wyobrażam sobie jak on definiował syf
Jak jego żona niosła dziecko w chuście cool
A soundtrackiem dla uczucia był świst kul
W autobusie z cmentarza zostawiam ślady piachu
I nie mogę uwierzyć jestem tak nudny jak zachód
W kolorowym autobusie chcę wesoło nucić
Cmentarz cmentarz muszę tam wrócić