Otoczony oceanem wielkomiejskiej wibracji
Jestem ninją przesiadek w komunikacji
Switch na Baksie czy Rondzie Grunwaldzkim
Gonię sny przed oczami z kliszą minionych wakacji
Jestem u siebie tam, gdzie stopy na chodniku
Czy to Kraków czy to Londyn czy Chicago, czy Zaklików
Od małolata lubię vibe metropolii
A wychowywały mnie lasy i łąki
I Lasowiacy i Łążki, wólki
Lubelacy i ich lokalne trunki
Perły chmielowe i cytrynówki
Naturka lover mój styl i mych kumpli
Omijamy łukiem babie lato
Omijamy na sygnale patrol
Zawijamy sobie bata za to
Obieramy drogę Szlakiem Nowy Kleparz i za miasto
By z plecakiem na plecach i kostkami w trepach
Kciukiem na przejazd walutą w uśmiechach
Na nowej trasie pod górą przemierzać
Albo czill piasek woda i leżak
Wszystkie kierunki świata
Byle po stopach smyrała trawa
Byle po topach smyrała głowę
Także mordeczko - zagrajmy w zielone
Życie mnie zmusiło
By tkwić w betonie
Wtopić się
W jego smutną urodę
Jego ciężar
Zgniata mi głowę
Nie dziękuję
Dzisiaj gram w zielone
Ja wiem co to chandra i umiem się bawić
Doszedłem do kaca obiema drogami
A w miejsce, gdzie jestem to chodnikami
Bo przecież w mieście wychowany
Tak często uciekałem
Z betonu na błonia nad Sanem
A potem bulwary wiślane
Choć tam gołębie i trochę przesrane
Tak lubiłem ten południowy wschód
Lecz nad Sanem zrobili mi smród
Jak to? budowa obwodnicy
W mojej zielonej okolicy
Może jeszcze zbudujcie góry
Spoko, ale wara od Rumunii
Tam lubię się zaszyć odcięty od ludzi
Miasto zamienić na łono natury
I tak podzielony na dwie połowy
Natura to sacrum ja taki miastowy
Jakbym był w górach mówię "dzień dobry"
Choć to nie Arahja to chcę być kultowy (dzień dobry)
Domy pagórki drzewa
Od zawsze jest we mnie taka potrzeba
Pożera mnie miasto i tu nie ma przebacz
Więc na co czekać stąd trzeba uciekać
Życie mnie zmusiło
By tkwić w betonie
Wtopić się
W jego smutną urodę
Jego ciężar
Zgniata mi głowę
Nie dziękuję
Dzisiaj gram w zielone